Jak (nie) zarządzać lasami, by pomagały znacząco zmniejszać skutki powodzi? Opinia Państwowej Rady Ochrony Przyrody

Powodzie wywołane nagłymi i intensywnymi deszczami, z jakimi mieliśmy do czynienia w zeszłym roku, wymagają pilnych zmian w podejściu do gospodarowania lasami wodochronnymi. Szczególnie, że naukowcy przewidują, iż wywołane ludzką działalnością zmiany klimatu, będą powodowały jeszcze gwałtowniejsze i częstsze ulewy. Ma to szczególne znaczenie w górskich lasach, które zdaniem Państwowej Rady Ochrony Przyrody, w wielu wypadkach wymagają znaczącego ograniczenia gospodarki leśnej lub całkowitego jej wstrzymania. Czy to oznacza, że leśnicy są niepotrzebni? Wręcz przeciwnie.
Straty po powodzi spowodowanej nawalnymi deszczami w czerwcu w Bielsku-Białej oszacowano na ponad 80 milionów złotych. Powódź w Kotlinie Kłodzkiej to już koszty liczone w miliardach złotych. I o ile kwestie rozwiązań technicznych – zbiornikach czy wałach – mówiono wiele, o tyle kwestia lasów była marginalizowana.
Tymczasem odpowiednio zarządzane lasy mogą być naturalnym, bardzo skutecznym i znacznie tańszym sojusznikiem w minimalizowaniu skutków powodzi. Na prośbę Generalnego Konserwatora Przyrody, Mikołaja Dorożały, Państwowa Rada Ochrony Przyrody (PROP) 12 lutego br. opublikowała „Opinię w sprawie wpływu gospodarki leśnej w ekosystemach lasów górskich i podgórskich na zagrożenie powodziowe”.
Jak lasy magazynują wodę?
W opinii PROP przytaczane są badania analizujące możliwości magazynowania wody przez las. Już same korony drzew mogą zatrzymać nawet od 2 do 4 litrów wody na m2 listowia. Z kolei szybkość wsiąkania wody w glebę również zależy od rodzaju lasu. Znacznie szybciej, jak wskazują naukowcy, dzieje się to w starodrzewach niż na uprawach leśnych.
Ogromne znacznie w tym wypadku mają również kłody pozostawiane w lesie do naturalnego rozkładu, czyli tzw. martwe drewno. Na przekór obiegowej opinii często głoszonej przez leśników, jakoby butwiejące drewno w lesie stwarzało zagrożenie pożarowe, warto przytoczyć dane, że pojemność retencyjna, czyli możliwość nasycenia 1 m3 martwego drewna wodą, wynosi od 100 do 850 litrów wody! Dowodem na to niech będą również nagrania po pożarze, który miał miejsce w ostatnich dniach w Dolinie Smarkatej, czyli na bagnach Puszczy Sandomierskiej, gdzie w ogniu stanęło 10h lasów i traw, ale pozostawione kłody drzew były właściwie nienaruszone przez płomienie.
Swoją drogą, pożar na bagnach w zimie to sytuacja niespotykana, wiele mówiąca o zmianach klimatu, ale również o niszczeniu funkcji wodochronnych lasów oraz błędnymi zarządzaniu wodą.
Pozostawione kłody to nie tylko kwestia jego retencyjności. W przypadku górskich lasów ważną funkcję w zatrzymywaniu lub przynajmniej hamowaniu wody – pełnią poziome przeszkody i obniżenia. Świetnie rolę tę spełniają właśnie powalone duże drzewa. Spowalniają one odpływ, blokują najkrótszą drogę spływu i tworzą zastoiska.
Kapitalne znaczenie dla magazynowania wody przez lasy ma także tzw. szorstkość terenu leśnego, czyli wysokość nad poziomem ziemi, na której prędkość wiatru jest zredukowana do wartości 0m/s na skutek oddziaływania podłoża na ruchy powietrza. Szorstkość ta wpływa także na odpływanie wody. Dlatego lasy o gęstym podszycie, z krzewami i podrostem osiągają szorstkość od dwu- do czterokrotnie wyższą niż lasy gospodarcze, dzięki czemu wyhamowują odpływ wody.
Co niszczy wodochronność lasów?
Niewątpliwie to działalność człowieka doprowadza do zmniejszania potencjału retencyjnego lasów. Wpływ na to mają wycinki, które dodatkowo prowadzone obecnie przy pomocy ciężkiego sprzętu powodują erozję gleby. Usuwanie z lasów martwego drewna, to kolejny negatywny wpływ na wodochronność. Wreszcie gęstość sieci dróg zrywkowych, czyli tych, którymi zwozi się drewno. Jak czytamy w opinii PROP: „symulacje numeryczne w warunkach lasów alpejskich wykazały, że budowa dróg leśnych może spowodować wzrost szczytów powodziowych w małych zlewniach nawet o 75%”.
Szczególnie w przypadku opadów nawalnych, z jakimi mieliśmy do czynienia chociażby w regionie Bielska-Białej w czerwcu zeszłego roku, drogi zrywkowe, znacząco przyspieszają spływ wody. Nie inaczej było w okolicach Skoczowa i Cieszyna we wrześniu tego samego roku.
Poważnym problemem są też monokultury. Szczególnie monokultury świerkowe. Tymczasem w wielu nadleśnictwach górskich, co wykazują dane tychże nadleśnictw, udział sztucznych drzewostanów świerkowych nadal przekracza 75%. Gleba charakterystyczna dla tych drzewostanów jest mało przepuszczalna, co zwiększa ryzyko zjawisk powodziowych.
Dodatkowo zmiany klimatu i towarzyszące im inwazje patogonów, powodują, że sztuczne monokultur świerkowe w polskich górach znajdują się w coraz gorszym stanie zdrowotnym. W wielu przypadkach wymagają one przebudowy na lasy liściaste. Tu jednak pojawia się wątpliwość, czy powinno odbywać się to szybko, czy raczej stopniowo?
Naukowcy sugerują, by przynajmniej część zamierających świerków pozostawiać, inne zaś ścinać i pozostawiać w poprzek stoku, zapierając o inne pnie. W ten prosty sposób poprawi się system hydrologiczny lasu, ale również przyspieszy naturalną regenerację drzewostanu. Zwraca się także uwagę fakt, że prace zrywkowe prowadzone na stokach powyżej 20° nachylenia nie spowodują pogorszenia właściwości retencji i szorstkości pokrywy glebowej, czym można osiągnąć skutek odwrotny do zamierzonego. Tymczasem 8% dróg leśnych we wschodniej części polskich Karpat przebiega po stokach o nachyleniu powyżej 20°.
Jakie działania zatem warto podejmować?
W niektórych sytuacjach rozwiązaniem korzystnym z punktu widzenia wzmocnienia retencyjnej roli lasu może być brak ingerencji – czytamy w opinii PROP. – Wiele lasów pozostawionych naturalnym procesom rozwija złożoną strukturę i wysokie zasoby martwego drewna, sprzyjające pełnieniu retencyjnej funkcji. Przy braku użytkowania nie dochodzi do kompakcji gleby i nie są generowane antropogeniczne linie spływu powierzchniowego na szlakach zrywkowych i drogach leśnych. Z tego powodu, niekiedy strategia nieingerencji może być korzystniejsza nawet w przypadku zamierania lub zniszczenia drzewostanu przez czynniki naturalne, jak np. gradacje owadów, wiatrołomy lub pożar – tj. pozostawienie lasu do naturalnej regeneracji może w mniejszym stopniu i na krócej upośledzać jego funkcję retencyjną, niż uprzątanie resztek drzewostanu i sztuczne odnowienie.
Tym niemniej nawet zdrowe drzewostany liściaste i mieszane, rosnące na stokach o nachyleniu przekraczającym 20°, nie powinny być poddawane zabiegom hodowlanym, których celem jest pozyskanie surowca. Funkcja wodochronna powinna być w tym wypadku priorytetowa. Szczególnie, że lasy na stokach spełniają też funkcję glebochronną.
Nadleśnictwo Bielsko głuche na potrzebę ochrony lasów
W opinii PROP osobny wątek poświęcono lasom wokół Bielska-Białej, gdzie w ostatnich latach zaostrza się spór między Lasami Państwowymi a stroną społeczną, wspieraną przez samorządowców i organizacje przyrodnicze. Na stromych stokach Beskidu Śląskiego wycinane są bukowe starodrzewy. Za rządów Zjednoczonej prawicy powstało lub wyremontowano wiele dróg zrywkowych. Mieszkańcy domagają się ograniczenia wycinek, a w przypadku najcenniejszych fragmentów – zupełnego odstąpienia od prowadzenia prac leśnych, także ze względów bezpieczeństwa powodziowego i zabezpieczania zasobów wodnych w czasie coraz częstszych okresów susz. Zdaniem Państwowej Rady Ochrony Przyrody tamtejsze drzewostany jodłowo-bukowe i bukowe są w stanie osiągnąć najwyższą zdolność retencyjną przy jak największym ograniczeniu gospodarki leśnej, a szczególnie prac rębnych. Przykłady ekosystemów leśnych z różnych części Europy dowodzą, że lasy pozostawione naturalnym procesom, cechują się wysoką trwałością.
Przypadek Bielska-Białej nie jest odosobniony, biorąc pod uwagę, że większość lasów górskich to lasy uznane za wodo- i glebochronne. Na terenie zarządzanym przez Regionalne Dyrekcje Lasów Państwowych z Krakowa czy Krosna, lasy takie stanowią powyżej 80% wszystkich tamtejszych ekosystemów leśnych.
„Do wyłączenia z użytkowania predestynowane są szczególnie strome stoki, drzewostany w wieku 120 lat i starsze, proponowane rezerwaty przyrody, bufory wzdłuż cieków, bufory wzdłuż szlaków i dróg” – piszą autorzy opinii PROP, dodając, że likwidacji wymaga przynajmniej część dróg zrywkowych, a stare drzewostany powinny zostać objęte bezwzględną ochroną.
Bezrobotni leśnicy?
Warto zwrócić uwagę, że wiele nadleśnictw położonych w polskich górach od Karpat, przez Beskid aż po Sudety, to nadleśnictwa deficytowe. I trudno się dziwić, skoro niejednokrotnie nakład finansowy konieczny do pozyskiwania z wyższych partii gór drewna, przekracza przychody ze sprzedaży surowca. Nie oznacza to jednak, że te nadleśnictwa nie powinny istnieć. Trzeba tylko przedefiniować ich funkcje
– komentuje Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody.
Z jednej strony w polskim prawodawstwie (Ustawa o lasach z dnia 28 września 1991 r oraz Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 25 sierpnia 1992 r. w sprawie szczegółowych zasad i trybu uznawania lasów za ochronne oraz szczegółowych zasad prowadzenia w nich gospodarki leśnej), istnieją definicje lasu wodochronnego, który „chroni zasoby wód powierzchniowych i podziemnych, reguluje stosunki hydrologiczne w zlewni oraz na obszarach wododziałów”. Operuje się jedynie ogólnymi zasadami gospodarowania lasami wodochronnymi, a brak jest szczegółowych wytycznych.
Tymczasem w ciągu 30 lat sytuacja klimatyczna uległa znaczącemu pogorszeniu. Raporty naukowe mówią o 7% wzroście intensywności opadów i o ponad 50% wzroście prawdopodobieństwa wystąpienia opadów nawalnych. Biorąc zaś pod uwagę, że Europa jest najszybciej ocieplającym się kontynentem, to zjawiska te mogą stać się jeszcze większym problemem.
Znowelizowana w 2024 r. Instrukcja Urządzania Lasu będzie wdrożona dopiero od 2026 r. i nie wiadomo jak się przełoży na praktykę leśną.
Potrzebujemy głębokich zmian w zarządzaniu polskimi lasami. Jedna z najpilniejszych reform powinna dotyczyć funkcji wodochronnej lasów górskich. Musi ona otrzymać wyraźny priorytet nad funkcją produkcji drewna. Docelowo lasy górskie powinny być wyłączone z funkcji produkcyjnej. Leśnicy będą zatem potrzebni odbudowy zniszczonej retencji lasów, a potem odpowiedniego nimi zarządzania lasami wodochronnymi, a także zarządzania ryzykiem klęsk żywiołowych, takich jak susze czy powodzie, w oparciu o rozwiązania ekosystemowe
– mówi Radosław Ślusarczyk.
Kontakt:
Radosław Ślusarczyk, prezes Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody, e-mail: [email protected], tel.: 660 538 329