Leśnicy jak górnicy? 6 grudnia protestować będą leśne związki zawodowe – nie chcą reform i transformacji
Pod hasłem „Nie w tego Mikołaja wierzymy” 6 grudnia w Warszawie protestować będą leśnicy i branża drzewna. Protest wymierzony jest w wiceministra środowiska Mikołaja Dorożałę, ale związkowcy zarzuty stawiają także samej Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. Nie chcą zmian w gospodarce leśnej i walczą o zachowanie dotychczasowych przywilejów.
Sztab protestacyjny zawiązany przez leśne związki zawodowe pod koniec października oskarża rząd oraz Dyrekcję Generalną Lasów Państwowych o działania na szkodę samych lasów, oraz działania zagrażające stabilności finansowej LP. W Mikołajki protestujący leśnicy przejdą ulicami Warszawy spod siedziby Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych (DGLP) pod Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ), gdzie przekażą swoje postulaty skierowane do Premiera Donalda Tuska.
Swoje stanowisko leśnicy wyrazili w „Apelu skierowanym do Narodu”, w którym w pełnych dramatyzmu słowach piszą, że: „Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe z kosmiczną wręcz prędkością i chirurgiczną precyzją poddawane jest procesowi doprowadzenia do zapaści finansowej”. Leśnicy doszukują się spisku, którego celem jest przekazanie władzy nad polskimi lasami Unii Europejskiej: „w ramach pogłębienia federalizacji Unii, czyli mówiąc wprost, utworzeniu jednego europejskiego supermocarstwa sterowanego przez europejskich neokomunistów”.
Zmiany w leśnictwie wydają się nieuniknione
Protestujący leśnicy obawiają się, że ograniczenie pozyskania drewna, które wiążą z postulatem rządu wyłączenia 20% lasów z wycinek zagrozi stabilności zatrudnienia i wynagrodzenia w Lasach Państwowych. Te obawy wyrażają poprzez hasło: „Niby chroniąc las, chcąc wyciąć nas”.
Już kilka miesięcy temu drzewiarze straszyli konsekwencjami wprowadzonego 8 stycznia 2024 r. moratorium na wycinkę drzew, które objęło 1,3% terenów należących do Lasów Państwowych: „strata przychodów polskiej gospodarki, poniesiona w wyniku nie przerobienia surowca drzewnego wyłączonego z pozyskania w lasach decyzją ministra Klimatu i Środowiska Pauliny Hennig-Kloski (tzw. moratorium) może przekroczyć 2 mld zł". Tymczasem szacunki wskazują, że decyzja ta przełożyła się na spadek pozyskania drewna o 300 tys. m3, czyli 0,71% pozyskania drewna w 2021 r. Jest to spadek w granicach statystycznego błędu bez wpływu na rynek krajowy.
Protestujący utrzymują, że obecny model zarządzania Lasami Państwowymi jest optymalny a ilość pozyskiwanego drewna nie wpływa negatywnie na przyrodę. Zmiany wydają się jednak nieuniknione, moratorium z 8 stycznia to tylko pierwszy krok z zapowiadanych wyłączeń. Ograniczenie pozyskania o 3 mln m3 rocznie (obecnie w Polsce pozyskuje się ok. 49 mln m3) zapowiedziały same Lasy Państwowe podczas II Ogólnopolskiej Narady o Lasach 27 listopada. Te zapowiedzi to kolejne powody do protestu 6 grudnia.
W istocie chodzi o pieniądze
Jak wykazał raport „Lasy na sprzedaż” przygotowany przez Pracownię na rzecz Wszystkich Istot w Lasach Państwowych od wielu lat utrzymuje się problem przerostu biurokracji i zatrudnienia. W 2021 r. Lasy Państwowe zatrudniały 25,5 tys. osób, w tym zdecydowaną większość (93%) na stanowiskach nierobotniczych. Liczba pracowników na stanowiskach nierobotniczych na 1000 ha zarządzanego lasu jest w polskich Lasach Państwowych ponad dwukrotnie wyższa niż średnia dla podobnych instytucji w UE (3,3 w Polsce; 1,4 w innych państwach UE).
Zyski Lasów Państwowych nie zasilają budżetu Państwa, jedynie niewielka część środków wypracowanych z majątku Skarbu Państwa, jakim jest drewno trafia do publicznej kasy. Głównymi beneficjentami rosnących zysków ze sprzedaży drewna pozyskanego w lasach należących do Skarbu Państwa są sami pracownicy Lasów Państwowych. Średnie miesięczne wynagrodzenie osoby zatrudnionej w Lasach Państwowych wzrosło w 2021 r. o 15% w stosunku do 2020 r. i wyniosło 9048 PLN brutto, czyli 160% średniego wynagrodzenia w polskiej gospodarce.
Warto wspomnieć także niegospodarność Lasów Państwowych, na którą wskazuje Najwyższa Izba Kontroli w raporcie „Gospodarka majątkowa i finansowa Lasów Państwowych”. Rzecznik prasowa Lasów Państwowych szacuje, że koszt nadużyć to około pół miliarda złotych, informuje także o 50 zawiadomieniach skierowanych do prokuratury w związku z nieprawidłowym wydatkowaniem środków publicznych. Raport opisany przez dziennikarzy Gazety Wyborczej wskazuje na naruszenia z lat 2020-2024: fikcyjne etaty, wydatkowanie środków z naruszeniem przepisów, konkursy promujące polityków.
Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot uważa, że to właśnie utracenia pozycji i przyzwyczajenia do generowania kosztów najbardziej obawiają się leśnicy: „przez lata leśnicy wydawali pieniądze na co chcieli i jak chcieli bez nadzoru i kontroli. Teraz protestują, bo nie chcą zmian. Problemem nie jest ograniczenie wycinek, ono jest konieczne. Problemem są koszty funkcjonowania Lasów Państwowych, które trzeba ograniczyć. Czas ukrócić wydawanie środków na billboardy czy szkodliwe leśne drogi do wywózki drewna w cennych przyrodniczo miejscach takich jak Puszcza Karpacka czy Lasy Suchedniowskie. Wystarczy już oszustw takich jak gospodarstwa węglowe, które nie przynoszą żadnych korzyści dla ochrony klimatu a wygenerowały straty finansowe”.
Przedstawiciel RPO za likwidacją Lasów Państwowych
Najdalej wysunięte argumenty dotyczące reformy Lasów Państwowych przedstawił podczas Ogólnopolskiej Narady o Lasach – Ryszard Kowalski, Przewodniczący Komisji Klimatu i Przestrzeni przy Rzeczniku Praw Obywatelskich. Przedstawiciel RPO powiedział, że Lasy Państwowe należy zlikwidować.
Kowalski wraz ze swoim zespołem przygotował założenia ustawy dotyczącej przestrzeni, która ma zapewnić ekologiczne bezpieczeństwo przyszłym pokoleniom. Ponieważ 30 proc. powierzchni Polski to lasy, zespół dużo uwagi poświęcił właśnie Lasom Państwowym. Kowalski mówi o likwidacji tej instytucji ponieważ: „z jednej strony LP są podmiotem gospodarczym, a z drugiej strony regulatorem i nadzorcą. To jest absurd. Ma istnieć państwowa władza leśna, ale działalność gospodarcza to jest inna rzecz - to musi być rozdzielone”.
Przedstawiciel RPO porównuje reformę leśnictwa do reformy górnictwa. „Awantura, która wybuchła w Polsce, gdy zaczęto mówić o konieczności zaprzestania eksploatacji zasobów węgla wynikała z nieudolnych prób zajęcia się życiem i interesem ludzi związanych z górnictwem”. Dlatego Kowalski mówi o konieczności sprawiedliwej transformacji lasów: „To, co proponujemy to rewolucja, która ma być sprawiedliwą rewolucją leśną, z troską o leśników i całą branżę, która współpracuje z lasami, o których trzeba pamiętać”.
Z opinią RPO zgadza się Radosław Ślusarczyk, który uważa, że pilnie należy zmienić ustawę o lasach, by instytucja Lasów Państwowych stała się odporna na polityczne wpływy i by doszło do rozdzielenia funkcji gospodarczych, od tych związanych z ochroną przyrody: „Mówimy o instytucji skompromitowanej, która odpowiada za największą katastrofę przyrodniczą III RP, czyli rzeź Puszczy Białowieskiej. Lasy Państwowe naraziły Polskę na wizerunkowe straty na poziomie międzynarodowym i przegrały proces przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. 7 lat po rzezi Puszczy, nadleśnictwa Browsk, Białowieża i Hajnówka są nadal trwale deficytowe. Mówimy o instytucji, powszechnie krytykowanej za wycinanie starodrzewi na górskich stokach, co pogłębia problem powodzi. Za każdym razem, gdy słuszna krytyka Lasów Państwowych jest podnoszona, związki zawodowe leśników wychodzą protestować, by storpedować potrzebne reformy”.
Wyłączenie 20% lasów z wycinek popiera 85% Polaków
Badania opinii publicznej wskazują, że reformy zarządzania publicznymi lasami na rzecz zwiększenia ochrony przyrody oczekuje 82,2 % Polaków. Polacy zapytani o priorytety Lasów Państwowych, dopiero na siódmym miejscu wymieniają pozyskanie drewna. Radosław Ślusarczyk uważa, że leśnicy mają środki na sfinansowanie reformy, ochronę miejsc pracy i przyrody: „Majątek Lasów Państwowych jest ogromny. Ze sprawozdania finansowo-gospodarczym za rok 2023 można się dowiedzieć, że tylko środki pieniężne i inne aktywa, takie jak papiery wartościowe wyniosły 8 425 435,1 tys. zł. Protestujący leśnicy chcą nadal trwonić ten majątek, sieją populizm i panikę, by bronić swoich przywilejów”.